niedziela, 8 czerwca 2014

Weekend w Brukseli

Jedną z ewidentnych zalet Lejdy jest to, że w promieniu kilkudziesięciu kilometrów jest sporo ciekawych miejsc, więc każdy weekend to nowy wypad krajoznawczy. Pociągiem Haga - 15 min, Amsterdam - 30 min, Utrecht - 30 min, Rotterdam - 45 min. W ostatni weekend postanowiliśmy ruszyć trochę dalej i pojechaliśmy do Brukseli (3,5 h autokarem). Na szczęście kapryśna ostatnio pogoda postanowiła zrobić nam prezent i było ciepło i w większości słonecznie.

Nasz hotel stał w dzielnicy unijnych biurowców, która w weekend była kompletnie wymarła. Ale przynajmniej pozwoliło to spokojnie przejść się między szklanymi budynkami, wynajdując rozmaite napisy we wszystkich językach UE.





Samo centrum zrobiło na nas dwojakie wrażenie. Z jednej strony piękny rynek, urocze uliczki z masą knajpek, pubów, sklepików.







Widoczna fascynacja siusianiem.

Siusia chłopiec


Manneken pis występuje często w różnych strojach. Tym razem jako tybetański pasterz.


Siusia dziewczynka

Pies siusia też

 Zaliczyliśmy listę obowiązkowych atrakcji gastronomicznych, żadna nas nie zawiodła:
  • grube frytki z majonezem
  • gofry
  • czekoladki
  • mule
  • piwo
Nugat




Oprócz tego zrobiły na nas wrażenie fantastyczne murale i pięknie odnowione gotyckie kościoły.

Katedra św. Michała i św. Guduli


Z drugiej odnieśliśmy wrażenie lekkiego zaniedbania - na ulicach było brudnawo, tu i ówdzie porozkładani żule, na dworcu Bruxelles Nord, na którym wysiedliśmy, smród gorszy niż na Centralnym w lipcu. Metro zapuszczone niczym kolejka do Wołomina. No ale może to koszt bycia w centrum Unii Europejskiej (geograficznie i politycznie).

Już po jednym dniu mieliśmy poczucie, że najciekawsze i najważniejsze miejsca widzieliśmy (poza ścisłymi okolicami rynku warto przejść się też do dzielnicy Sablon - równie ładna, ale zaciszniejsza). Poza centrum pojechaliśmy jeszcze zobaczyć Atomium - pozostawioną po Wystawie Światwej 1958 konstrukcję symbolizującą kryształ żelaza - i z poczuciem dobrze spędzonego weekendu wróciliśmy do domu.


4 komentarze:

  1. Czy tyle siusiających posążków nie prowokuje ludzi do publicznego naśladownictwa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekhm, do Wołomina nie jeździ WKD ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Been there, done that. Piss bro!

    OdpowiedzUsuń