A było to tak. Polacy aby wjechać na Tajwan w celach turystycznych nie potrzebują wizy - pobyt do 90 dni jej nie wymaga. Oczywiście w naszym przypadku, z perspektywą trzech lat, wyglądało to zupełnie inaczej. Celem było otrzymanie ARCa - Alien Resident Certificate - czyli karty stałego pobytu, ważnej rok, później odnawianej. Z tą kartą można załatwić wszystkie sprawy urzędowe, bankowe itp. Aby dostać ARCa, należy wcześniej mieć Resident Visa. Aby z kolei otrzymać Resident Visa, trzeba mieć powód, aby być na Tajwanie dłużej niż te turystyczne 90 dni. I tu dochodzimy do początku historii...
Początkiem początków była oczywiście propozycja, aby Ewelina podjęła studia doktoranckie na tajwańskim National Chiao Tung University. To - oraz masa różnych dokumentów - pozwoliło wjechać Ewelinie na teren Republiki Chińskiej. To w skrócie, natomiast moją procedurę opiszę ze szczegółami.
Moim powodem przebywania na Tajwanie jest "połączenie się z rodziną". Aby to osiągnąć, musiałem przedstawić przede wszystkim oryginał aktu małżeńskiego ostemplowany przez MSZ (co jakoby gwarantuje ich autentyczność) wraz z tłumaczeniem przysięgłym tegoż, następnie również ostemplowanym przez MSZ. Te dokumenty Biuro Gospodarcze i Kulturalne Tajpej legalizuje, czyli nakleja bardzo ładną nalepkę mówiącą, że gwarancja autentyczności wydana przez MSZ jest autentyczna. Do tego cały zestaw standardowych dokumentów - wniosek wizowy z danymi osobistymi, zdjęcia, bilet wjazdowy, paszport i badania lekarskie. Teraz mogę być pewien, że nie mam kilku nieprzyjemnych chorób ;)
Stwierdzenie autentyczności oraz autentyczności autentyczności |
Całość złożyłem w wyżej wspomnianym Biurze i po trzech dniach odebrałem piękną wizę wklejoną w moim dziewiczym paszporcie. Na marginesie - Biuro pełni funkcję tajwańskiego konsulatu/ambasady, ale ponieważ Tajwan nie jest uznawany przez Polskę (ani większość świata) za suwerenne państwo, jest z nazwy tylko biurem.
Informacja wydrukowana na wizie mówi, że w ciągu 15 dni od wjazdu na Tajwan należy udać się do lokalnego biura obsługi Narodowej Agencji Imigracyjnej i złożyć wniosek o ARC, co uczyniłem. Ponownie wypełniłem wniosek z danymi osobowymi i celem pobytu, pan urzędnik przystawił na nim cztery rodzaje pieczątek w siedmiu miejscach (nie żartuję!) i kazał przyjść za dwa tygodnie. 7 stycznia odebrałem ARCa i zostałem legalnym imigrantem.
Alien Resident Certificate źródło: ROC National Immigration Agency przez Wikimedia Commons, Public Domain |
Najciekawszym elementem wniosku - i ARCa - jest chińskie imię. W świecie chińskim nazwiska są mało zróżnicowane - na Tajwanie ponad połowa ludzi ma jedno z 10 najpopularniejszych nazwisk, a 96% osób - jedno ze 100 (Wikipedia). To imiona różnicują ludzi. I należy pamiętać, że nazwisko stawiane jest przed imieniem. Niby o tym wiedziałem, ale dopiero kiedy przeczytałem to czarno na białym w "Historii Chińczyków" - magazynie Polityki, który szczęśliwie wyszedł tuż przed wyjazdem Eweliny - uświadomiłem sobie, że właśnie tak jest w przypadku Czang Kaj-szeka, Hu Jintao, Mao Zedonga, Deng Xiaopinga - to na początku to nazwisko. Nazwiska są prawie wyłącznie jednosylabowe, imiona - zwykle dwu-. Wyobraźcie sobie zatem zmieszanie urzędniczki Agencji Imigracyjnej, kiedy przyszła do niej "Ewelina Dominika Czerniec-Michalik" :) Pani kombinowała, kombinowała, kilka razy pytała "Jeszcze raz, jak to się wymawia?", wpierw zaproponowała nazwisko "Chen" (najpopularniejsze na Tajwanie - od Czerniec), ale Ewelinie się nie spodobało, w końcu wpadła na "Ha" (od Michalik - "To jest mało popularne!") i tak zostałem mężem "Weilin Ha".
Ha Weilin |
W moim przypadku było o tyle prościej, że "Adam" jest ogólnie znane (pan spytał "Like in the Bible?"), a nazwisko było już ustalone, więc musiałem tylko poprosić, że chcę się nazywać tak jak żona :P W ten sposób zostałem "Adamem Ha", a raczej "Ha Adamem".
Ha Adam |
Swoją drogą, we wniosku o ARC była jedna rubryka na wpisanie "Full name", więc wpisałem oczywiście "Adam Lech Michalik". No i w systemie mam na nazwisko "Adam", a reszta to imiona. Mam nadzieję, że nie ma to szczególnego znaczenia.
Ostatnim elementem do pełni tajwańskiej tożsamości jest pieczątka z imieniem i nazwiskiem. Służy ona do podpisywania czerwonym tuszem wszystkich dokumentów - zamiast odręcznego podpisu. Dziś wyrobiłem swoją - zakłady z pieczątkami są częste, mają zwykle duży neon z kluczykiem, ale w środku są właśnie masy pieczątek - zaczynając od najprostszych, drewnianych, przez plastikowe, silikonowe, ze szlachetnego drewna, kamienia i nefrytu po kość słoniową.
Na widocznym odbiciu pieczątki jest Adam Ha, a nie Ha Adam. Czy to poprawnie? Czy też oni czytają nie dość że w pionie to z prawa na lewo?
OdpowiedzUsuńTradycyjny sposób pisania i czytania to od prawej do lewej i w pionie i ten sposób pozostał na pieczątkach. Natomiast "nowocześnie" pisze się od lewej do prawej.
UsuńW 2004 roku zostało to usankcjonowane prawnie - wprowadzono ustawę mówiącą, że rządowe dokumenty muszą być pisane w poziomie, od lewej do prawej. Inne przejawy pisma nie są regulowane, ale oczywiście nadaje to kierunek. Widziałem gazety pisane tradycyjnie i nowocześnie. Tu jest kilka artykułów na ten temat:
http://news.bbc.co.uk/2/hi/asia-pacific/3683825.stm
http://www.asiamedia.ucla.edu/article.asp?parentid=10896
Taka decyzja jest, według tego, co czytałem na forach, odbierana z jednej strony jako słuszna standaryzacja, z drugiej jako utrata tradycji i tożsamości.
Tu: http://en.wikipedia.org/wiki/Seal_%28East_Asia%29 dużo więcej o pieczątkach.
mówiąc szybko, jesteś Hadam! ;)
OdpowiedzUsuńRozśmieszyło mnie jak poszliśmy do Starbucksa i tam swoim zwyczajem pytają o imię, żeby podpisać kubek z kawą (nie znoszę tego, ale trudno, widać nawet na Tajwanie centrala trzyma standard). No więc mówię "Adam", a pani na to "Sorry... how do you spell it?". Dobrze, ze nie "Grzegorz" ;)
Usuń