Jeszcze przed moim przyjazdem na Tajwan, Ewelina przesłała mi od swoich znajomych propozycję wypadu weekendowo-sylwestrowego. Ponieważ w planie było kilka najpiękniejszych miejsc północnego Tajwanu - o czym zaraz się przekonacie - bardzo oboje zapaliliśmy się do tego pomysłu i nie mogliśmy się doczekać przedsylwestrowej soboty. Niestety, w świątecznym międzyczasie dopadło nas przeziębienie i trochę się baliśmy czy będziemy mogli pojechać, ale na szczęście jako-tako (z dokładnością do okresowego smarkania i pokasływania) wydobrzeliśmy.
Cała wycieczka była absolutnie genialnie zorganizowana przez
+Sudhakar Narra (koordynator grupy, rozsyłacz informacji, planista harmonogramu i naczelny organizator) i
+Mei-yi Tzeng (załatwianie hoteli i innych kontaktów lokalnych, pomoc w dogadywaniu się po chińsku, zabieranie nas na jedzenie, picie i do różnych fajnych sklepików). Wszystko było dopięte perfekcyjnie na ostatni guzik, wiadomo było czym, dokąd i kiedy jedziemy, gdzie i co jemy, co warto zobaczyć, no absolutna rewelacja.
Zbiórka nastąpiła o 5 rano w sobotę przed
campusem NTHU, skąd odjeżdżają autobusy międzymiastowe do Tajpej. Grupa liczyła 13 osób, w tym nasza polska trójka (ja, Ewelina i
+Ewelina Dutkiewicz). Przysypiając, dojechaliśmy po godzinie do Tajpej, skąd złapaliśmy pociąg do
Hualien. Niestety, Tajwańczycy chyba też wpadli na pomysł spędzenia długiego weekendu poza domem, bo wszystkie miejsca były zajęte i całą dwuipółgodzinną drogę jechaliśmy podsypiając na stojąco. Na miejscu czekał na nas busik, który miał być do naszej dyspozycji przez najbliższe dwa dni.
Po zgarnięciu czegoś do jedzenia i picia (z tym nigdy nie ma problemu na ulicach) ruszyliśmy do naczelnej atrakcji wyjazdu i jednego z piękniejszych miejsc Tajwanu -
parku narodowego Taroko. Obejmuje on przede wszystkim niesamowity wąwóz rzeki Liwu wyryty w marmurze i wapieniu oraz szlaki w otaczających górach. Dolina schodzi aż do oceanu, ale góry wznoszą się na 2000 - 3000 m n.p.m.
Aby wybrać się w boczne szlaki trzeba złożyć pisemny wniosek i otrzymać pozwolenie, natomiast wzdłuż rzeki wiedzie droga (
Central Cross-Island Highway), którą porusza się większość turystów i to zupełnie wystarczyło naszej grupie na ten jeden dzień (zresztą zdobycie pozwolenia wcale nie jest trywialne).
Wycieczkę zaczęliśmy od Visitor Center, mieszczącego się trochę na wzniesieniu ponad ujściem doliny. Obiegliśmy ekspozycję opowiadającą o historii i geologii regionu, ale nie chcieliśmy tracić zbyt wiele czasu i ruszyliśmy do "the real thing".
|
Widok w górę doliny z tarasu Visitor Center |
Ruszyliśmy busikiem w górę, mijając
Eternal Spring Shrine. Mieliśmy się pod nim zatrzymać wracając, ale wtedy byliśmy tu już po zmroku i zaczęło padać, więc teraz rano był jedyny moment, kiedy widzieliśmy tę niesamowitą świątynię w oddali na zboczu góry.
|
źródło: Wikimedia Commons, licencja Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported, autor AngMoKio |
Pierwszym przystankiem był
Buluowan. Mieści się tam wystawa sztuki i rękodzieła lokalnych plemion zamieszkujących okolice Taroko. Buluowan znajduje się na zboczu, więc można też mieć piękny widok w dół i górę doliny oraz na otaczające góry.
|
Paproć drzewiasta z Buluowan |
Kolejnym etapem był ok. półgodzinny spacer w najwęższym odcinku wąwozu, wzdłuż stromych górskich zboczy. Zaczęliśmy od
Swallow Grotto - miejsca, gdzie rzeka wyżłobiła w skałach zagłębienia przypominające gniazda jaskółek. Miejscami odległość między przeciwnymi skalistymi ścianami doliny to mniej niż 10m. Następnie droga prowadzi przez
Tunnel of Nine Turns - przy niemal pionowych ścianach gór a czasem w wykutych w skale tunelach. W dole mętna od wapienia, błękitna woda malowniczo przeciska się między gigantycznymi głazami marmuru.
|
Początek Swallow Grotto Trail, spojrzenie w dół rzeki |
|
Most jest już częścią szlaku wymagającego pozwolenia na poruszanie się po terenach parku |
|
Woda tryska ze skał |
|
Górny kraniec Tunnel of Nine Turns |
Po dotarciu do punktu, gdzie wąwóz znów się rozszerza wsiedliśmy w czekający na nas busik i ruszyliśmy do najdalszego punktu naszej wycieczki (leżącego w połowie szerokości parku) -
Tianxiang i
świątyni Xiangde. To świątynia buddyjska wybudowana na skale ponad doliną, wraz z sześciopiętrową (po tajwańsku - siedmiopiętrową, bo parter jest pierwszym piętrem) pagodą i białym pomnikiem
Guanyin.
|
Pagoda i posąg Guanyin. Instalacja ze swastyką to górna stacja kolejki zaopatrującej świątynię. |
|
Posąg Guanyin |
|
Szlak prowadzi wiszącym mostem. Pod kwiatem lotosu siedzi mniszka. |
|
Brama otwierająca szlak w górę do świątyni. |
|
Hodowla storczyków... |
|
... i krotonów |
|
W drodze na górę. |
|
Świątynia buddyjska z najwyższego piętra pagody. Widok w kierunku doliny był zbyt przerażający, żebym się odważył robić zdjęcia ;) Za dużo przestrzeni na raz. |
Kiedy schodziliśmy ze wzgórza, słońce się schowało za szczyty i zaczęło padać, więc z przyjemnością zasiedliśmy w busiku i - przysypiając po długim i pełnym wrażeń dniu - pozwoliliśmy się zawieźć do Hualien. Tam zahaczyliśmy jeszcze o night market, zaopatrując się w coś dobrego na kolację (sushi, ziemniaczane kulki z mięsem i herbata) i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.
|
źródło: Wikimedia Commons, licencja Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported, autor Fred Hsu |
Następna część: Wypad sylwestrowy - dzień 2 - Pacyfik, palmy, gorące źródła
Wszelkie góry są piękne, a jeszcze z tak niezwykłą dla nas roślinnością...
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze zdjęcia i wrażenia.