sobota, 18 maja 2013

Bōlán

- Where are you from?
- Poland, Europe. Bōlán (波蘭).
To typowy mini-dialog, który odbywamy z tymi Tajwańczykami, którzy przełamią tremę i dystans. A nie jest ich mało - zdarza się, że zupełnie nieznajomi zagadują nas na ulicy. Czasem, zwłaszcza poza dużym miastem, gdzie pewnie jesteśmy jeszcze większą atrakcją, ktoś potrafi się wychylić z okna samochodu albo z drugiej strony ulicy krzyczeć "Hello!", czasem po prostu mijając nas ktoś powie "Hi!". Zdarzają się jednak dłuższe rozmowy i - to jest niesamowite - zawsze, kiedy mówimy, że jesteśmy z Polski, wywołuje to jakieś skojarzenia. Oto kilka scenek:

Zhudong - nieduże miasteczko na wschód od Hsinchu. Poszliśmy tam na spacer, wdrapać się na jakąś górkę. Koniec świata, wąska droga między wzgórzami, w końcu jeszcze węższa pod górę, między uprawami. Nikogo na horyzoncie. Weszliśmy, zobaczyliśmy widok, schodząc usiedliśmy na murku przy drodze i odpoczywamy. Po jakimś czasie z góry zjeżdża skuter (a jakże!) z parą ok. czterdziestolatków. Zatrzymują się, zagadują. Kiedy się dowiedzieli, że jesteśmy z Polski pytają "A znacie Krzysztofa [Polaka]?". Znamy, znamy. Okazuje się, że to wspólny znajomy. Mały świat.

Sun Moon Lake, świątynia Wen Wu. Para też koło czterdziestki, pani zagaduje mnie skąd jesteśmy, co tu robimy. Widząc, że wchodzimy po schodach z lewej strony świątyni, opowiada, że Tajwańczycy wchodziliby po prawej - stroną tygrysa, a schodzili po lewej - stroną smoka. Później pytają, czy chcemy, żeby nam zrobili zdjęcie i opowiadają jeszcze parę rzeczy o świątyni.

Stacja HSR w Hsinchu, wybieramy się do Singapuru. Pani po pięćdziesiątce kojarzy Polskę z papieżem. Pyta czy większość Polaków to katolicy i czy mamy jeszcze komunizm. Wyjaśniamy, że już ponad dwadzieścia lat jest demokracja.

Kaohsiung, drugie największe miasto Tajwanu, port na południowym końcu wyspy. Dwudziestoparoletnia dziewczyna zagaduje nas i parę znajomych, kiedy stoimy na przejściu dla pieszych. Na słowo "Polska" mówi "Dzień dobry! Dobrze, dobrze!" i opowiada, ze ma znajomą Polkę. Dopytuje co tu robimy, jak nam się podoba. Na koniec - bez narzucania się - wręcza angielskojęzyczną wersję "Strażnicy" i "Przebudźcie się!".

W indyjskiej knajpce, niedaleko nas, niesamowicie uprzejmy (tajwański) właściciel pyta nas na pożegnanie skąd jesteśmy. Na wieść, że z Polski, nuci "Poloneza A-dur" Chopina.

W akademiku Eweliny, tajwańska dziewczyna na korytarzu na wieść o Polsce mówi "No oczywiście, Kowalski [jakieś nazwisko, którego E. nie pamięta] to mój ulubiony piłkarz!". Inna osoba na "Poland" odpowiedziała "A, Warsaw, stolica!"

Wszystkie sytuacje, które się nam w ten sposób przytrafiły były niesamowicie sympatyczne i widać było prawdziwe, nienachalne zainteresowanie tutejszych ludzi. Za każdym razem, kiedy nas o to pytają, mówimy, że jesteśmy z Polski - niech wiedzą, że nie tylko z Ameryki (Měiguó) do nich przyjeżdżają, co jest często pierwszym skojarzeniem z białą twarzą.

3 komentarze:

  1. ""A znacie Krzysztofa [Polaka]?". Znamy, znamy." - padłam xD Ale z tym komunizmem to ręce mi opadają za każdym razem, jak słyszę, że ktoś o to pyta - naprawdę przez 20 lat ludzie na świecie nie zdążyli się dowiedzieć, że u nas już jest demokracja?! Phi :p
    I słusznie, niech wiedzą, że nie tylko Amerykanie tam przyjeżdżają ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech o nas słyszą w świecie, bardzo dobrze! :)

    Bardzo lubię właśnie takie bezinteresowne rozmowy podczas podróży, gdy zainteresowanie drugiej strony wynika z ciekawości, a nie chęci ubicia interesu ;) Jedną z takich sympatyczniejszych rozmów odbyłam w Maroku. Przyznaję się, że na początku miałam lekki dystans bo spodziewałam się, że za chwilę przejdziemy do próby sprzedaży, a okazało się inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej zaskakujące jest to, że Tajwańczycy w ogóle mają jakieś skojarzenia z naszym krajem.
    Wiele razy w Europie musiałam komuś tłumaczyć, że Holland i Poland to nie to samo, a i tak w oczach rozmówców widziałam wielkie "whatever". Robić pogadankę o tym, że język rosyjski jest dla nas językiem obcym, albo, że nie pije się u nas w taki sposób jak całemu światu może się wydawać.
    Tutaj to nasza nieliczna grupa buduje nasz wizerunek i na razie jest on pozytywny :)

    OdpowiedzUsuń