piątek, 31 maja 2013

Widok z okna

Niestety, oprócz pięknych świątyń i ewidentnie harmonijnego Tajpej 101, Tajwan raczej nie zachwyci amatorów architektury. Pojęcie urbanistyki, planowania, ładu przestrzennego i generalnie "miasta dla ludzi" wydaje się być tu kompletnie nieznane albo niezrozumiałe. W Europie przywykliśmy do rygorystycznego podziału na jezdnie, chodniki, ścieżki rowerowe i jakiekolwiek próby "abordażu" z jednej strefy na drugą (samochody na chodnikach, rowerzyści na chodnikach... i jezdniach, piesi na ścieżkach rowerowych) wywołują natychmiastową reakcję obronną "prawowitych użytkowników". Oczekujemy, że miasto będzie się rozrastać zgodnie z jakąś spójną koncepcją w skali makro i mikro. Nawet w centrum spodziewamy się trochę wolnej przestrzeni i takich naturalnych udogodnień i upiększeń jak ławki, kosze na śmieci, latarnie, fontanny, trawniki, krzewy i na co tam jeszcze budżetu starczy. Generalnie chcemy, żeby było "ładnie" i żeby był względny porządek. Jak to wychodzi w praktyce, to pewnie każdy sam może powiedzieć, ale mam wrażenie, że powoli dociera do nas, że przestrzeń miejska stanowi o jakości naszego codziennego życia. I jesteśmy gotowi starać się o poprawę wyglądu tej przestrzeni.

Na Tajwanie wydaje mi się, że mało kogo to rusza. Jak już parę razy wspominaliśmy - nogi służą do trzymania skutera, a nie do chodzenia. W związku z tym nie ma problemu chodników, ławek, koszy na śmieci - mało komu są potrzebne. O ile jeszcze w Tajpej jako-tako da się poruszać pieszo, tak w pozostałych miastach, w których byliśmy (Hsinchu, Kaohsiung, Taichung, Hualien) to jest bezustanny slalom w trzech wymiarach. W trzech, bo domy stojące wzdłuż ulicy mają często ok. 10m szerokości, każdy z nich ma podcienie z knajpą albo sklepikiem, ale każde ma zrobioną wylewkę na innym poziomie. Dlaczego?! Oto jest pytanie. Dzięki temu nie trzeba chodzić na aerobik - step jest za darmo.

Same te budynki są zwykle betonowymi klockami, każdy innej wysokości, w kolorze ogólnoburym. Na dachu sterczą zbiorniki na wodę i gigantyczne banery reklamowe na stalowych albo bambusowych rusztowaniach. Na elewacjach - znane z każdego azjatyckiego filmu - krzykliwe szyldy, każdy w innym kolorze, z innym liternictwem, na innej wysokości i innej wielkości. Wzdłuż ulic ciągną się na słupach zwoje kabli, tworząc malownicze kłęby w miejscach rozgałęzień.

Na nowszych osiedlach wznoszone są gigantyczne wieżowce, po dwadzieścia i więcej pięter, ale również bez szczególnego polotu, najczęściej w formie wariacji na temat wysokiego kloca. Czasem wzdłuż kloca lecą jakieś estetyzujące filary, często jest zwieńczony kolonialną kopułą, która pasuje jak pięść do nosa, ale jak by nie pudrować, to jest to betonowy kloc. I nie wierzę, że ze względu na trzęsienia ziemi nie można stawiać jednocześnie ładnych i wytrzymałych budynków.

A zatem, obiecany niektórym jakiś czas temu, widok z naszego balkonu (kliknij, żeby powiększyć).
Po lewej stronie rozbudowuje się nowe osiedle. Po prawej szczątki zieleni od drugiej strony podgryzane już przez kolejne budowy. W oddali widać piękne góry, przy lepszej pogodzie pojawiają się jeszcze kolejne, wyższe pasma.

Dla porównania, jeszcze kilka miejskich widoków.
Jedna z setek bocznych uliczek w centrum

Nasza ulica baj najt

Schodek w górę, schodek w dół, lastryko, beton, terakota... Pseudo-chodnik w podcieniach ...

... ale tak naprawdę wszyscy wiedzą, że to parking ...

... bo piesi chodzą ulicą.

Wysepka Qijin, wybrzeże Kaohsiung.

3 komentarze:

  1. wyspa 旗津, a więc Qijin ;) Patrząc na miasto i wybrzeże z drugiej strony Monkey Mountain można się zakochać nawet w tych koszmarkach architektury

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, masz rację! Skrzywienie anglojęzyczne ;) Poprawiłem, dzięki!

      Usuń