Po początkowej fascynacji "turystycznej" nadeszła fala odrzucenia ("o rany, jak ja mam już dość"), powoli przykrywana akceptacją i generalnym dostosowaniem się do codzienności.
Czas chyba zatem na małe podsumowanie - za czym tak naprawdę tęsknimy, a co jest tutaj dużo fajniejsze niż w Polsce.
Tajwan jest świetny, bo:
- ludzie są niesamowicie przyjaźni i pomocni. Trudno się dogadać po angielsku, ale w codziennych sytuacjach zawsze się udaje.
- jest bardzo bezpieczny. Widać duże zaufanie do społeczeństwa - ludzie zostawiają w koszyku od skutera zakupy i idą do sklepu. Ewelina mówi, że na uniwersytecie przed wejściem do łazienki potrafią zostawić telefon na parapecie. Nie ma wandalizmu ani grupek podpitej młodzieży. Oczywiście, zdarzają się podejrzane typki, zapuszczone uliczki i dalej obowiązują podstawowe zasady zdrowego rozsądku, ale generalnie nie trzeba się obawiać krzywdy od przeciętnej drugiej osoby. Podobno istnieją gangi, ale myślę, że jak nie szukasz - nie znajdziesz.
- jest rewelacyjne, tanie jedzenie. W promieniu 15-minutowego spaceru od naszego domu mamy knajpy: tajwańskie (kilkanaście odmian), koreańskie, japońskie, tajskie, hong-końskie (? :P), indyjskie, a jak nas najdzie sentyment, to znajdzie się też pizza, makaron i stek. Jedzenie jest świeże, smaczne, lekkie i do syta. Nigdy nie trafiliśmy na nic ewidentnie paskudnego (nawet przy braniu w ciemno z chińskiego menu). Z czystością bywa różnie, ale tragedii nie ma. Nigdy nie chorowaliśmy (w przeciwieństwie do stołowania się w polskich knajpach ulicznych w wakacyjnych miejscowościach). Osobny hit to świeże, dojrzałe, egzotyczne (czytaj - tutejsze) owoce.
- od jedzenia lepsza jest chyba tylko różnorodność herbaty. Sypana jest lekka i aromatyczna. Za to ta sprzedawana w ulicznych sklepikach (w Europie sklonowana nieudolnie jako bubble tea) występuje w takiej mnogości odmian, że można przez całe życie nie wypić dwa razy tego samego.
- są tu kosmetyki z całej dalekowschodniej Azji - niedrogie i bardzo dobrej jakości.
- świątynie są piękne, mają niepowtarzalny klimat, nic nie odda ich zapachu, świateł i cieni, ciszy albo gwaru.
- na jednej wyspie są wysokie góry, buchająca roślinność, górskie rzeki i ciepłe morze. Znajdzie się coś dla każdego amatora przyrody.
Tęsknimy za:
- porami roku. Zima trwała od końca grudnia do mniej więcej lutego (chmury, temp. 15 stopni, sucho), potem przyszło coś na kształt wiosny (chmury, temp. 20 stopni, pada), a od połowy maja jest upał - 30 stopni, słońce, w powietrzu lekka mgiełka, sucho. W nocy temperatura niewiele różni się od dziennej. Może polska jesień i zima nie należą do najprzyjemniejszych (zwłaszcza w mieście) ale zmienność pogody i pór roku jest ożywcza.
- długim dniem w lecie (nawet kosztem krótkiego w zimie). Tu w zimie słońce zachodziło o 17, w lecie - o 19. W zasadzie zatem po pracy jest od razu ciemno.
- pieczywem. Razowym, żytnim, pszennym, pachnącym i smacznym. Z dodatkami, z nasionami, wilgotnym i zwartym. Tu są słodkawe, nadmuchane buły. Ble. W dodatku kanapki są rzadko rozważaną opcją śniadaniową, więc i tak nie ma co na tych bułach położyć - wybór w sklepach jest marny, a co jest, to importowane i drogie.
- nabiałem. Serem żółtym, białym, smarowanymi serkami, jogurtami, kefirami no wszystkim. Chyba nigdzie w Europie nawet nie ma takiego wyboru nabiału jak w Polsce, a co dopiero w kraju, gdzie ludzie nie tolerują mleka.
- rozrywkami kulturalnymi. Koncertami ulubionych zespołów, kinem innym niż holywoodzkie hiciory (te tutaj trafiają), teatrem od czasu do czasu... Ba - gazetami! Dobrze, że Trójka nadaje przez Internet.
- miastami dla ludzi, a nie skuterów.