sobota, 27 lipca 2013

Przychodzi baba do lekarza



Niedawno znalazłam się w sytuacji, którą Mr. Ha podsumował słowami "no, na kogoś musiało wypaść". Koniecznie musiałam odwiedzić dentystę. Zasięgnęłam języka i postanowiłam wreszcie wykorzystać moją kartę ubezpieczeniową. W całym Hsinchu znajduje się wiele prywatnych gabinetów, które mają podpisaną umowę z NHI, a świadczy o tym charakterystyczne zielone logo z dwoma postaciami trzymającymi się za ręce (?). Tajwańczyków cechuje zdecydowanie większa otwartość w stosunku do własnego ciała. Nie peszą ich rozmowy na temat fizjologii i są generalnie mniej wstydliwi od nas. Dlatego w sporej liczbie przychodni nie ma wydzielonych gabinetów, a całe wejście jest przeszklone. Fotele dentystyczne stoją jeden obok drugiego, jak u fryzjera i można sobie wszystko pooglądać z zewnątrz. Ja wolałam się udać do miejsca zapewniającego większą intymność, gdyż nie cierpię na brak zainteresowania ze strony otoczenia, nawet bez prezentacji szczęki przechodniom.

Pierwsze zaskoczenie spotkało mnie przy rejestracji. Uprzejma pani posługująca się sprawną angielszczyzną pomogła mi wypełnić ankietę z danymi i podstawowymi informacjami zdrowotnymi - o przyjmowanych lekach, uczuleniach, przebytych chorobach itd. Termin za 3 dni!
W dniu wizyty po wejściu do przychodni kazano mi zmienić buty na miejscowe klapeczki i zaproszono na pantomogram. W poczekalni oprócz gazet można skorzystać z komputera, pooglądać telewizję i napić się wody. Należy kojarzyć swój chiński pseudonim, bo obsługa  używa go przy wywoływaniu pacjentów. W gabinecie pani stomatolog wyjaśniła mi gdzie znajduje się moja zaraza, a także poinformowała o budowie szczęki i wszystkim co mogła wyciągnąć ze zdjęcia. Zdecydowała też o konieczności wykonania kolejnego prześwietlenia, aby dokładniej ocenić stopień zniszczeń. Następnie skrupulatnie wytłumaczyła mi co będzie robiła i w jakiej kolejności, i przystąpiła do dzieła. Nigdy nie byłam tak świadoma stanu własnego uzębienia. Potem lekarka zaproponowała mi jeszcze czyszczenie, gdyż każdemu przysługuje takowe raz na sześć miesięcy. Za całą tę przyjemność zapłaciłam zawrotną kwotę 50 NTD (czyli ok. 5 zł), a przy wyjściu dostałam jeszcze szczoteczkę i pastę do zębów.

Gabinety lekarskie medycyny zachodniej, czyli klasycznej, są w bardzo wielu miejscach i nie ma żadnego problemu z dostaniem się nawet do specjalisty. Można też skorzystać z przychodni szpitalnej. Należy już na recepcji podać powód wizyty, wypełnić ankiety, oraz zapłacić ok. 100-150 NTD. Taka procedura skutecznie zapobiega przesiadywaniu zwłaszcza starszych ludzi w przychodniach. Jeśli mamy przepisane jakieś leki, można je kupić w przyszpitalnej aptece, dokładnie w takiej ilości jaką nam zaordynowano - co do tabletki (aptekarka odcina je z blistrów). Jeśli korzystamy z gabinetu na uczelni, lekarstwa będą sprowadzone dla nas najpóźniej tego samego dnia wieczorem. W ramach ubezpieczenia można też wybrać się do gabinetu medycyny chińskiej, bazującej na tradycyjnych metodach leczenia i na ziołach.
Papierologia jest doprowadzona do szaleństwa, ale system działa sprawnie, a jakość usług jest przyzwoita.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz