Wspominaliśmy wcześniej, że tutejsze ciastka i inne smakołyki nie są tak bardzo słodkie jak w Europie. Dotyczy to również tortów, które na Tajwanie są małymi dziełami sztuki. Spotkaliśmy już żółtą, kolczastą rybę-nadymkę, masę kudłatych piesków i innych zwierzątek, jak również rozmaite formy abstrakcyjne. Grunt, żeby było kolorowo. Wygląda, jakby każdy tort był oblany lukrem, ale w rzeczywistości to miękka, lekko gumowata polewa o śmietankowym smaku. W ogóle torty są przede wszystkim biszkoptowo-śmietanowe z dodatkami owoców i kawałeczków mochi (kleistych, ryżowych ciastek). Nie ma za bardzo, jak w Polsce, ciężkiej czekolady ani kremów.
Na naszą rocznicę niestety spóźniliśmy się do cukierni i jakichś fikuśnych wzorów już nie było, ale wzięliśmy tort o smaku matchy z białą czekoladą i właśnie z mochi - był rewelacyjny. W zestawie dostaje się całe wyposażenie imprezowe - talerzyki, łopatkę, widelce i świeczki. Całość ląduje w gustownym pudle jak na kapelusze.
Oczywiście trudno, żeby przy wszechobecnym gadżeciarstwie i "cuteness" zabrakło słodyczy spod znaku Hello Kitty - skusiliśmy się na mały torcik bardziej dla zaliczenia doznania niż dla smaku, bo był dość zwyczajny. Śmietankowy z brzoskwinią i również kawałkami mochi. Ale ten lukrowany pyszczek - uroczy :)
Piękne torty - raj dla oczu :)
OdpowiedzUsuń