Dziwne jest to, że nie ma przy tym żadnego odgłosu, tylko te, które wydają przesuwające się sprzęty. Nie ma też aury, czyli wszystko dzieje się bez żadnego ostrzeżenia. W jednej sekundzie jest spokojnie, a za chwilę po prostu się trzęsie. Po chwili wszystko się łagodnie wycisza i tyle. Oby tylko takie doświadczenia nas w związku z tym czekały. Żeby nie było tak poważnie, wrzucam kilka zdjęć z ostatniego tygodnia.
środa, 27 marca 2013
Kiedy trzęsie się ziemia
Wyspa nam się ostatnio trochę niepokoi. W ciągu ostatnich dwóch tygodni zatrzęsło się aż trzy razy - dwa razy całkiem mocno (ok. 6 w skali Richtera). Epicentra w obydwu przypadkach były dość daleko od nas i nie odnotowano szczególnych zniszczeń. Całe wydarzenie trwa kilkanaście sekund, ale jest bardzo nieprzyjemne i wzbudza silny niepokój. Co się wtedy właściwie dzieje? Dzisiaj zabujało koło 11 rano, jak siedziałam przed kompem przy sprzęcie na laboratorium. Dlaczego jest to istotne? Otóż w pokoju, w którym siedziałam stoją 4 spore butle z gazem, które mimo tego, że osadzone są w specjalnych klamrach przytwierdzonych do podłogi zaczęły się kołysać i brzęczeć. Krzesło na którym siedziałam zaczęło się bujać jakby postawione na czymś na wodzie. Jeszcze nie przeszły wstrząsy wtórne, jak zadzwonił szef z pytaniem czy wszystko ok. Oczywiście miał na myśli sprzęt, a nie to, czy żyjemy ;)
Dziwne jest to, że nie ma przy tym żadnego odgłosu, tylko te, które wydają przesuwające się sprzęty. Nie ma też aury, czyli wszystko dzieje się bez żadnego ostrzeżenia. W jednej sekundzie jest spokojnie, a za chwilę po prostu się trzęsie. Po chwili wszystko się łagodnie wycisza i tyle. Oby tylko takie doświadczenia nas w związku z tym czekały. Żeby nie było tak poważnie, wrzucam kilka zdjęć z ostatniego tygodnia.
Dziwne jest to, że nie ma przy tym żadnego odgłosu, tylko te, które wydają przesuwające się sprzęty. Nie ma też aury, czyli wszystko dzieje się bez żadnego ostrzeżenia. W jednej sekundzie jest spokojnie, a za chwilę po prostu się trzęsie. Po chwili wszystko się łagodnie wycisza i tyle. Oby tylko takie doświadczenia nas w związku z tym czekały. Żeby nie było tak poważnie, wrzucam kilka zdjęć z ostatniego tygodnia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zmroziło mnie dziś rano, gdy przeczytałam o "trzęsieniu ziemi w Tajwanie"! Oby obyło się bez większych atrakcji!!
OdpowiedzUsuńDla nas, Europejczyków z mazowieckich równin, wszystko, co jest bardziej intensywne od przejazdu pociągu metra pod ulicą budzi niepokojące odczucia. Od kiedy tu jestem, czułem ze 4 razy wstrząsy i zawsze było to dziwne, niemiłe i dezorientujące. Ale z drugiej strony, żadna katastrofa - bujnęło chwilkę, drzwi od szafy zastukały i lampy brzęknęły i tyle. Pewnie Tajwańczycy to takie trzęsienie wciągają na śniadanie nosem. Tak jak pisała Ewelina - w epicentrum było 6, u nas koło 3 stopni z kawałkiem podobno. No nic, przyzwyczajamy się, a mam nadzieję, że gorzej nie będzie.
UsuńCo jest w tej miseczce? Kiełki?
OdpowiedzUsuńA te stwory pomalowane jak wielkanocne pisanki są tylko do ozdoby czy mają jakieś znaczenie?
W miseczce jest kompot z nasion bazylii. Jest to też używane jako dodatek do soków. Drobne pestki z galaretowatą otoczką, słodkawo-kwaśne w smaku.
OdpowiedzUsuńStwory stoją w parku Expo w Tajpej i co najśmieszniejsze nie mają nic wspólnego ze świętami.