środa, 28 sierpnia 2013

O pracy

Na Tajwanie, jak w większości państw azjatyckich panuje kult pracy. Nawet ludzie przeprowadzający pieszych przez jezdnię wydają się niezwykle przejęci swoim zajęciem. Uczelnia jest miejscem gdzie młody człowiek uczy się najważniejszej umiejętności niezbędnej do przetrwania na rynku, a mianowicie sprawiania wrażenia. Im bardziej wydajemy się zaangażowani w swoją pracę i nią zmęczeni, tym lepiej, nawet jeśli w rzeczywistości nie mamy nic do roboty.
Polski student, który nie ma ochoty uczestniczyć w zajęciach, po prostu na nie nie idzie, tajwański natomiast przychodzi, ale smyra na telefonie lub śpi, nawet jeśli sala wykładowa jest mała i znajduje się na niej dziesięć osób. Profesor tajwański też potrafi spać na przykład siedząc w pierwszym rzędzie podczas seminarium, a następnie zadawać prelegentowi pytania świadczące o tym, że nic nie dotarło do niego podprogowo i po prostu nie słuchał.
Oprócz zajęć teoretycznych student spędza minimum dziesięć godzin na swojej pracowni, często również w weekendy, obowiązkowo dłużej niż szef. W tym czasie wychodzi kilkukrotnie po jedzenie, dociera do końca internetu i oczywiście śpi, czasem też się uczy lub robi jakieś eksperymenty. Jest to najmniej efektywna forma pracy i spędzania czasu, jakiej zdarzyło mi się doświadczyć. Najważniejsze jest, żeby być na miejscu, a następnie wyniki kilkugodzinnej pracy  rozciągnąć na dwadzieścia parę slajdów prezentacji i czterdziestominutową wypowiedź podsumowaną stwierdzeniem "I`m not sure about this result". Wszak nie wypada się przyznawać że cokolwiek się osiągnęło, cokolwiek wie, a tym bardziej cokolwiek wie na pewno. Bardzo silnie promowana jest tu praca w grupie i duch społeczny. Zgodnie z tą filozofią raczej nie spotkamy się tu z rywalizacją i wyścigiem szczurów, ale nie będziemy też zmotywowani do wznoszenia się na intelektualne wyżyny.
Dla większości Tajwańczyków ich praca jest całym życiem i jedyną formą aktywności. Często nie mają żadnych zainteresowań, ani ciekawości świata. Przez rok nikt ze studentów nie spytał mnie prawie o nic dotyczącego mojego kraju czy mojej kultury. Jedna znajoma tłumacząc swoje zwyczaje Tajwańczykowi usłyszała: ale to nie jest twój kraj, tylko Tajwan. Kolega po powrocie z konferencji w Niemczech był zdziwiony widokiem ludzi w parkach, knajpach i innych miejscach rozrywki. Sam stwierdził że większość Tajwańczyków w weekend po prostu śpi, zmęczona po pracy. Fakt zamykania sklepów w DE o dziewiętnastej podsumował stwierdzeniem, że jacyś leniwi ludzie tam żyją.
Cóż, chyba jestem leniwa ;)


3 komentarze:

  1. Szczerze mowiac to troche straszne... oni nie zdaja sobie sprawy, ze po prostu marnuja zycie?! Cypr jest zupelnie po drugiej stronie biegunu jezeli chodzi o podejscie do pracy, takie rozluznienie i rozleniwienie, wieczny czas na kawe i pogawedki, olwenictwo, zamykanie sklepow o 13 w srode (!) tez nie jest dobre, no ale chyba wole to niz sztuczny pracoholizm Tajwanu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez uwazam, ze to marnowanie zycia... czyli nie jestes zadowolona ze studiow?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli nie zna się innego życia, to nie ma się poczucia że się je marnuje.

    OdpowiedzUsuń