czwartek, 1 sierpnia 2013

Tajpej 101

Trudno, żeby swego (niedawnego) czasu najwyższy budynek świata nie przewijał się już kilka razy przez nasze posty, ale jak do tej pory nie udało nam się wybrać na górę. Nie jesteśmy jakimiś wielkimi fanami wjeżdżania na najwyższą budowlę w okolicy i patrzenia na klocki i mróweczki w dole, ale z drugiej strony siedzieć tyle na Tajwanie i ani razu nie być na Tajpej 101 to trochę wstyd. Doczekaliśmy więc wreszcie ładnej pogody (zaraz po tajfunie) i pojechaliśmy do stolicy.

Tłumów zwykle nie ma, ale tym razem było wyjątkowo pusto. Pierwsze pięć pięter to centrum handlowe z dość luksusowymi sklepami. Mieści się nie w samej wieży, a w budynku przylegającym do niej. Z piątego piętra wjeżdża się do kas (500 NTD za dorosłego) już w części "wieżowej".



Bilety na wjazd są numerowane i należy się załapać w swoje okienko czasowe. Nam na szczęście udało się dostać do windy z marszu. 37 sekund z maksymalną prędkością 1010 m/min. i już jesteśmy prawie 400 m wyżej.


Na 89. piętrze jest oszklony taras widokowy. Podobno świetne miejsce na imprezy ślubne ;) Widok tajwański - betonowe klocki i piękne, zielone góry.



Pozdrawiamy panów myjących szyby!

Dwa piętra wyżej jest otwarty taras widokowy, niestety tego dnia był czynny tylko jego mały wycinek na jedną stronę.



Z kolei na 88. piętrze można obejrzeć z bliska stabilizator wieżowca - pomalowany na złoto, stalowy tłumik drgań harmonicznych, dzięki któremu Tajpej 101 przeciwstawia się uderzeniom tajfunów i trzęsieniom ziemi. Tłumik, pod nazwą damper baby, stał się maskotką całej budowli.

Damper-tata i damper-dzidzia

Całe szczęście jest napis, inaczej wyszlibyśmy bez zdjęcia

Dzidzie są w różnych kolorach (jeden tata, różne mamy?)

Po pożegnaniu ze stabilizatorem można się jeszcze obkupić w piękne tajwańskie rzeźby z koralu w okazyjnej cenie kilkuset tysięcy - kilkudziesięciu milionów NTD.





1 komentarz:

  1. Rzeźby wyglądają cudownie! Widoki z tarasu też świetne, ale ja i moja windowa niemiłość... raczej się nie zdarzy, że wejdę do winy, a wchodzić tyle pięter po schodach to zabójstwo dla mnie ;) Poza tym czy ja się wybieram na Tajwan? Nie :)

    OdpowiedzUsuń