sobota, 16 lutego 2013

Kilka słów o czystości

Jeśli uważasz, że polskie jadłodajnie są śmierdzące, ulice są brudne, a chodniki krzywe, przyjedź na Tajwan. Poczujesz się jak człowiek z innej cywilizacji.
Przed wyjazdem do Azji nałogowo czytałam wszystkie dostępne artykuły na temat kultury i zwyczajów panujących na Tajwanie. Bardzo często natykałam się na informacje o szczególnej dbałości o dezynfekcję rąk, noszeniu maseczek w miejscach publicznych i innych środkach ochrony osobistej. Proces aplikacji o wizę i na uniwersytet uwzględniał szereg badań lekarskich. Po przejściu tych wszystkich testów, nigdy nie czułam się tak zdrowo. W moim umyśle zaczął również kreować się obraz wyspy, która jest ostoją bezpieczeństwa i higieny. Po przyjeździe owszem, znowu pobrano nam płyny ustrojowe, zmierzono i zważono, sprawdzono słuch, wzrok, stopień skoliozy, a nawet zajrzano nam w zęby. Wyrok brzmiał - nadaje się.
Ludzie wykształcają sobie zwykle kilka mechanizmów obronnych, które pozwalają odnaleźć im się w nowej sytuacji. Jednym z nich jest wyparcie. Staram się nie myśleć o tym w jakich warunkach przygotowuje się tutaj jedzenie. Na ogół jesto ono gotowane lub smażone w bardzo wysokiej temperaturze i na pewno wszystkie bakterie i wirusy wtedy giną. Nie myślę o rękach kucharki, stanie garnków, jakości oleju, szczurach wielkości małych kotów lub innych zwierzątkach, jakie tu widuję. Zawsze zamawiam jednak wszystko na wynos, gdyż jednorazowe pojemniki i pałeczki znacznie poprawiają mi samopoczucie. Mimo tego, że sanepid zamknąłby wszystkie tajwańskie jadłodajnie nie zdarzyło mi się nigdy zatruć jedząc na mieście.
Przez pierwsze tygodnie pobytu byłam na cudownej diecie. Mianowicie wchodziłam do sklepu spożywczego i natychmiast przestawałam być głodna, a jedzenie było ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę. Dlaczego, ktoś zapyta, przecież tam na środku, na specjalnym stoisku podgrzewają się same pyszności. Niezwykle zachęcające są na przykład jaja gotowane w sosie sojowym lub kiełbaski w cieście. Rewelacja, zapach jest po prostu odurzający.
Wszystko jest oczywiście kwestią tego, jak sobie coś przetłumaczymy. To przypomina mi pewną historyjkę, którą opowiedziała mi kosmetyczka proponując algową maseczkę do twarzy. "Może nie pachnie ona zbyt szczególnie, ale jeden z moich klientów twierdzi, że pachnie kobietą i jemu się nawet podoba". O! W tym miejscu wyrażam nadzieję, że odbiorcami tych wywodów są osoby dorosłe. Otóż stinky tofu i wiele innych produktów spożywczych nie pachnie kobietą, ale można uznać po jakimś czasie, że nie pachnie tak źle, albo, że jesteśmy tak głodni, że jest nam to obojętne.
To czego nie jestem sobie w stanie wytłumaczyć to stan pomieszczeń akademikowych i mieszkań do wynajęcia. Są one po prostu brudne. Najczęściej nie sprzątane od nowości, czyli od lat 80tych. Nie są w żaden sposób przygotowane, żeby zachować pozory przed ludźmi z drugiego końca świata. O łazienkach nie wspomnę, gdyż niewiele osób z nich w pełni korzysta. Otóż z dbałości o morale studentów akademiki są rozdzielone na męskie i żeńskie.


Do akademików żeńskich faceci nie mają w ogóle wstępu, natomiast dziewczyny mogą odwiedzać męskie pokoje do godziny 24. Dlatego mogę wypowiedzieć się tylko o zwyczajach łazienkowych dziewcząt. Nie grasuję po łazienkach podglądając innych, tylko opisuję to, co rzucało mi się w oczy, a nie było to trudne, gdyż tłumów, jak już powiedziałam tam nie było. Na 40 dziewcząt na piętrze przypadało 6 pryszniców. Przy takim upale powinna być tam ciągła kolejka, a tej nigdy nie zaobserwowałam. Dziewczyny co prawda często piorą ubrania, ale raczej w bezzapachowym płynie (pralki piorą tylko w zimnej wodzie), wszystko przy takiej wilgotności schnie powoli, więc efekt tego prania jest mizerny. Panuje też pewna niechęć do stosowania pachnideł w stylu dezodorantu, czy perfum.
Znakomita większość kobiet niestety nie myje rąk po skorzystaniu z toalety. Publiczne miejsca odosobnienia są łatwo dostępne, dobrze oznaczone i generalnie w niezłym stanie. Często zaopatrzone w mydło i ręczniki, więc nie w tym tkwi problem. Na basenie i innych zajęciach sportowych zauważyłam też, że znaczna część dziewczyn w różnym wieku nie przywiązuje wagi do depilacji. Nie mam tu na myśli czegoś wymyślnego, tylko najbardziej podstawowe wydanie. Nie jest to zbyt zachęcające, gdyż Tajwanki mają na ogół mocne, czarne owłosienie. Drodzy panowie, gdy zamarzycie o azjatyckiej nimfie, może się okazać, że jest ona bliżej natury, niż byście się spodziewali.
Jeśli nawet odnawia się uniwersytecką stołówkę, to zostawia się wszystkie ślady remontu - zacieki z farby, pył po szlifowaniu itp. Przecież Hsinchu to wietrzne miasto, kiedyś w końcu wywieje cały ten kurz i liście. Chociaż muszę pochwalić ostatnią akcję mycia podług na wydziałowych korytarzach z okazji nowego roku chińskiego. Ogłoszenia wisiały tydzień wcześniej, żeby wszyscy byli świadomi przeprowadzenia tego znakomitego przedsięwzięcia. Nasze biuro, laboratorium, włącznie z podłogami  i oknami myjemy sobie sami co tydzień, dlatego mamy czysto, żeby nie było.
Kolejna ważna zasada brzmi: masz śmiecia, to sobie go zanieś do domu. Na tajwańskich ulicach w zasadzie nie ma publicznych śmietników. Już wyobrażam sobie takie coś w Warszawie, gdzie jeśli nie ma kosza co 50 metrów, ludzie są zbyt leniwi, żeby przenieść swoje papierki kawałek dalej. Tutaj dużą wagę przywiązuje się do segregacji śmieci. W garażu naszego budynku mamy oddzielne pojemniki na papier (osobno kartony i opakowania po jedzeniu), szkło, plastiki, puszki, świetlówki, ubrania, resztki żywności. Kilka razy dziennie przejeżdża też śmieciarka, wygrywając przy tym radosną melodyjkę, która wwierca się do naszego mózgu, choćbyśmy nie wiem czym byli zaabsorbowani. O dziwo śmieci nie walają się po ulicach, każdy dostosowuje się do zasad.
Maseczki to fakt! Na ulicach można zobaczyć wiele ludzi noszących maseczki na twarzy. Najczęściej są jednorazowe, ale można je również dostosować do ubioru lub nastroju, gdyż istnieje szeroki wybór maseczek materiałowych o nieskończonej liczbie wzorów i kolorów. W gorącym i wilgotnym klimacie wszystkie przeziębienia ciągną się tygodniami, więc dobrze jest nie narażać na nie innych. Fascynujące są dla mnie pary spacerujące właśnie w takiej konfiguracji jak poniżej. Zastanawia mnie jak to funkcjonuje. Należy spytać - czy mogę zdjąć twoją maseczkę i wreszcie zobaczyć twoją twarz/pocałować cię? Wszystko zależy wszak od etapu związku.
Nigdy nie spodziewałabym się, że pomyślę o swoim rodzinnym mieście, że jest jednak całkiem porządne i wchodząc do restauracji nie muszę zastanawiać się, czy aby szklanki są dobrze umyte. Jeśli komuś nie zajdę za skórę istnieje też spora szansa, że nikt nie napluje mi do talerza. W każdym razie jest bardziej higienicznie niż mniej. Tego własnie mi brakuje.

4 komentarze:

  1. To przypomnialo mi jak mieszkalam w Hong Kongu i w toaletach dla pan w budynku, gdzie pracowalam, byly instrukcje obrazkowe, ze na muszli sedesowej sie siada, i ze nie wlazi sie na nia z nogami, zeby kucnac.

    Dodalam bloga do obserwowanych! Jest super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też takie widuję :) Ciekawe jak często zdarza się, że ktoś źle korzysta.

    Miło mi to słyszeć i dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. To musi być jakaś azjatycka przypadłość, my instrukcje dla kobiet widzieliśmy w tajlandii :)

    https://lh4.googleusercontent.com/-6Jh-kaBD5N4/TsPiOvyPHVI/AAAAAAAAAmU/TImgWwQloHY/s735/_conv_IMG_0207.jpg

    OdpowiedzUsuń
  4. oh, zapominialam dodac, ze tutaj w naszym lokalnym centrum imigracyjnym tez instrukcje mamy, po japonsku i po chinsku, ale nie po portugalsku czy po angielsku ;-)

    OdpowiedzUsuń