piątek, 22 lutego 2013

Niby znam słowa, ale co to za język?

Jednym z największych moich zmartwień dotyczących przeniesienia się na azjatycką stronę globu była bariera językowa. Chiński jest niesamowicie trudnym językiem, a pisowni nie trzeba nawet komentować. Dlatego też wspólnie z Eweliną zdecydowałyśmy, że należy zaznajomić się przynajmniej z brzemieniem tego, co wkrótce będzie nas otaczać ze wszystkich stron. Skorzystałyśmy z krótkiego kursu organizowanego przez AIESEC i prowadzonego przez native speakera prosto z Pekinu, o wybitnie chińsko brzmiącym imieniu Antonio ;) Btw, bardzo polecam te kursy ze względu na możliwość liźnięcia języka i poznania ciekawych ludzi. Opłata jest żadna, a my np. wygrałyśmy jeszcze wycieczkę do Budapesztu w ramach tego, że jedna "zaprosiła" drugą do uczestnictwa w lekcjach. Dwa miesiące nauki języka są lepsze niż nic, a to, czego się nauczyłyśmy, naprawdę pozwoliło nam się lepiej ogarnąć na miejscu i odnaleźć na lekcjach chińskiego na uniwerku.
Dwa razy w tygodniu miałam więc przyjemność przebywać w grupie pięciu śmiałków z Chińczykiem, który prowadził lekcje z żelazną dyscypliną. Nauki nie ułatwiał nam fakt, że przez pierwsze kilka spotkań mieliśmy poważne trudności ze zrozumieniem tego, co mówi... po angielsku. Chłopak miał niesamowicie silny akcent i oddzielał każdą sylabę. Na Tajwanie młodzi ludzie raczej znają angielski, ale mają duże opory żeby go używać. Niektórzy mówią bardzo dobrze z silnym amerykańskim zaśpiewem, ale większość mówi w zupełnie inny sposób, niż ten który znamy. Nawet jeśli przebywali długo za granicą i mówią płynnie, trzeba bardzo koncentrować się na ich wypowiedzi. Szczególnie odczuwalne było to na pierwszych wykładach. O ile też Tajwańczycy potrafią mówić po angielsku, to kompletnie nie potrafią czytać. To znaczy, kiedy czytają coś np. ze slajdu na prezentacji, jest to często zupełnie coś innego, niż mają napisane. Jednak po jakimś czasie, jak wiadomo, przyzwyczajamy się do czyjejś wymowy i jest łatwiej. Nic nie opisze poziomu naszego szczęścia, gdy okazało się, że nasza nauczycielka chińskiego na kursie uniwersyteckim mówi wręcz rewelacyjnie. Co ciekawe, same nigdy nie miałyśmy szczególnych problemów z byciem zrozumianymi, przynajmniej ze względu na akcent.
W chińskim są cztery tony. Każda sylaba może więc być artykułowana na cztery sposoby i wtedy oznacza zupełnie co innego. Każdy pojedynczy znak ma jakieś znaczenie, ale kilka znaków zestawionych razem to sylaby nowego słowa o innym znaczeniu. Wbrew pozorom jest to język głośny, "krzyczany". W związku z tym, że ton nie zależy do końca od nastroju rozmówcy, czasem można mieć błędne wrażenie co do jego wypowiedzi. Nasza nauczycielka ma np. w zwyczaju stawać przed studentem prawie stykając się z nim nosem i krzyczeć 50 razy jakiś ton, pytając czy słyszy różnicę.
Nauka chińskiego sprawiła, że z potoku wypowiedzi mogę wyłapać jakieś słowa, a nawet stwierdzić, czy jest to chiński, czy nie. Na razie mój zasób słownictwa ogranicza się do pytania o cenę, pozdrawiania i nazw jedzenia. Zaczynanie rozmowy po chińsku jest nieco zwodnicze, bo wówczas ludzie myślą, że rozumiemy wszystko i zalewają nas strumieniem słów. Dlatego długa droga przede mną. Teraz mogę tylko przedrzeźniać kolegę z laboratorium, który kończy każdą rozmowę telefoniczną mówiąc: "hał hał, sie sie, bye bye" , a w zasadzie hao hao, xie xie, bai bai (wg pinjin) (dobrze, dziękuję, do widzenia) :)

4 komentarze:

  1. zapłakałam nad tym alfabetem... nie mogę uwierzyć, że oni słyszą różnice między czterema rodzajami jednej samogłoski!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki tej piosence z alfabetem zrozumiałam na czym polegają te różnice w tonach. Słyszę je, bo są podane w tej samej sekwencji i jeszcze napisane, ale w mowie potocznej musi to być o niebo trudniejsze. Pocieszę Was, że może być jeszcze trudniej, jak np. w wietnamskim, który ma 6 tonów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie, kluczowe jest, że ONI słyszą :) Ponoć ucho ma się nam wyczulić po jakimś czasie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja używam tego i dla mnie zdziałało cuda (tzn. po trzech latach pobytu na Tajwanie i totalnej głuchocie na tony, po zaczęciu ćwiczeń zaczynam powoli je rozróżniać): http://www.windowsphone.com/en-us/store/app/tip-tap-tones/e2a8f396-4b2d-4fe5-8c5f-069a79914d6a Nie wiem czy są jakieś odpowiedniki na bardziej popularne platformy ;)

    OdpowiedzUsuń